16 maja 2007
roku Konsultacja w
Klinice w Hamburgu została ustalona godz.
15. Wyjechaliśmy więc wcześniej z domu, żeby nie spóźnić się na
chyba najważniejszą wizytę w naszym dotychczasowym
życiu.
Ala – jako
urodzona turystka – bezproblemowo zniosła podróż do Berlina
(nocleg). Nie straszne były jej nawet korki na granicy,
stworzone przez ogromne ilości TIR-ów. No nic, pominę, że po
przekroczeniu granicy popsuły nam się światła (na szczęście
naprawiliśmy) przejechaliśmy granicę, znaleźliśmy się w innym
kraju i z rosnącą nadzieją na inne wiadomości.
Ala jakby
wyczuwała, że w środę (16. maja) coś się wydarzy, bo zrobiła
pobudkę o 5 rano głośnym krzykiem oznaczającym „Halo!!
Wstajemy!!” Może dobrze, że obudziła nas wcześnie, bo droga z
Berlina do Hamburga, niby krótka, a jednak czasochłonna.
Koszmarne korki na autostradach spowolniły trochę nasza jazdę.
Ale o godz. 13 już byliśmy na miejscu.
Tak jak się
wcześniej umawialiśmy, spotkaliśmy się z rodzicami małego
Stasia, który dzień wcześniej, o godz. 9 rano miał operacje
trzech kończyn. Zobaczyliśmy uśmiechnięte i zadowolone dziecko,
po którym nie widać było nawet cienia bólu. I to nas bardzo
optymistycznie nastroiło na dalsze przygody z niemiecką Kliniką.
Doktor Rolf
Habenicht spóźnił się 40 minut, ponieważ przeciągnęła się bardzo
ciężka i poważna operacja, którą przeprowadzał. Oczywiście o
ewentualnym spóźnieniu zostaliśmy wcześniej poinformowani i
przeproszeni. Czekaliśmy sobie pod jego gabinetem: rodzice
Stasia, nasz tłumacz – Adam i my. Ponieważ w miłym towarzystwie
czas szybko płynie – nawet nie zorientowaliśmy się, że już
nadszedł czas naszej wizyty. Wpadliśmy w lekki popłoch, bo w
samochodzie została nasza lista pytań do doktora, ale
nadrabialiśmy miną.
Dr Habenicht
najpierw dokładnie badał Alicji rączkę, mierzył różnymi miarkami
i cały czas notował. Na końcu ją sfotografował i rozpoczął
omawianie. Jako jedyny nazwał Alicji wadę, zdefiniował ją,
omówił jakie kości są, jakich brakuje, jakie to niesie
następstwa co do sprawności ręki. W trakcie konsultacji, gdy
lekarz coraz więcej mówił, to nam się coraz szerzej otwierały
oczy. Nie mieliśmy praktycznie żadnych pytań dodatkowych.
Wszystko nam powiedział. Zapytaliśmy tylko o konieczność
robienia badania na określenie grupy krwi u małej, ale okazało
się, że nie potrzeba. I następne 15 minut tłumaczył dlaczego nie
potrzeba i jak będzie przeprowadzana operacja, skoro nie wymaga
przygotowania do niej krwi.
Termin operacji na
razie jest ruchomy. Nie mógł ustalić dokładnego, dowiedzieliśmy
się tylko, że na pewno pierwsza będzie w czwartym kwartale tego
roku, a druga pół roku później. Zmartwiliśmy się tym odległym
terminem, ale okazało się, że mimo odległego terminu rączka nie
zdeformuje się i podczas operacji zostanie przywrócona jej
sprawność i ładny wygląd. Z gabinetu doktora wyszliśmy
zadowoleni i w końcu dokładnie poinformowani.
Po 9 dniach
otrzymaliśmy dokładną diagnozę i kosztorys operacji pocztą
elektroniczną, a po następnych 4 zwykłą pocztą. Teraz pozostaje
nam czekać na ustalenie dokładnego terminu operacji.
:: diagnoza i
kosztorys po lewej ::
---------------------------------------------------
12 grudnia 2007 roku Ala miała pierwszą operację rączki.
Lekarze zrobili wszystko co było wcześniej ustalone. Został
oddzielony kciuk, pogłębiona przerwa między 3 i 4 paluszkiem i
oddzielony mały palec.
Operacja trwała ponad 3,5 godziny. Denerwowaliśmy się, że tak
długo, ale okazało się, że wszystko w porządku. Łapka była
pięknie i dokładnie zszyta, może to dlatego tak długo trwało. Po operacji nie
było żadnych komplikacji, żadnych problemów. Rączka trochę
pobolewała, ale natychmiast pielęgniarki reagowały na każdą moją
prośbę o podanie leku przeciwbólowego. W sumie reagowały kilka
razy w ciągu paru dni.
Warunki w szpitalu i opieka całego personelu były fantastyczne.
Dzieci czuły się raczej jak w żłobku a nie w szpitalu. Ala była
jednym z najmłodszych dzieci, co nie przeszkadzało jej
zaprzyjaźniać się ze wszystkimi po kolei.
Po kilku dniach mogłyśmy opuścić szpital i zamieszkać z naszymi
chłopakami w hotelu przyszpitalnym. Po 9 dniach od operacji Ala
miała zdjęte szwy w znieczuleniu ogólnym i następnego dnia
wyjechaliśmy do domu